Bardzo się cieszę, że ten jego przylot ma sens, bo obawiałam się,
że bardzo źle zniesie niepowodzenie.
Wracając z pracy usłyszałam w Trójce, że dziś Freddie Mercury
skończyłby 70 lat. Pamiętam dzień jego śmierci i ten specyficzny
żal, gdy odchodzą ludzie, których nie znam osobiście a dotkliwie
odczuwam stratę... I zaskoczyły mnie moje myśli gdy usłyszałam
"Love of my life". Czy to możliwe, że stałam się miłością swojego
życia ? :)))
o! to gratuluję zdanych egzaminów:) nigdy nie lubiłam tych wrześniowych poprawek bo po wakacjach to ciężko było o mobilizacje a i jakieś ciężkie wrażenie noża na gardle;)
OdpowiedzUsuńDziękujemy :)) Współczuję mu strasznie, a jeśli chodzi o mnie, to niestety cieszę sie, że mnie już nie czekają tego typu atrakcje życiowe.
OdpowiedzUsuń