W pracy kolejne duże zlecenie. I kolejne, które trzeba zrobić na konkretny termin, którego dotrzymanie będzie trudne. Ale trudne nie znaczy niemożliwe:)
W biurze odwiedziła mnie wychowawczyni G., robię dla niej dyplomy na konkurs szkolny. Pochwaliła postępy dziecka w nauce, że się ośmielił, że się zgłasza, że naprawdę dobrze pracuje na lekcjach. Kamień z serca, bo z opowieści dziecka wyłaniał się taki obraz, że powoli żałowałam, iż nie podjęłam decyzji o powytwarzaniu pierwszej klasy. Byłam pewna tej decyzju w czerwcu ale po wakacjach... jakoś mniej.
Ja i G., poszliśmy na długi spacer po Szachtach. I ja, dojrzała matka, straszyłam dziecko hipotetycznymi zombie czającymi się za drzewami. Ale po co kozaczył, że się wcale nie boi?:)
Wieczorem rozłożyłam sofę, zalegliśmy G., mama i ja, jedliśmy jabłka i wspólnie oglądaliśmy Top Chef. Nie brzmi tak fajnie, jak fajnym naprawdę było:)
Trzymam kciuki za wykonanie w terminie bezproblemowo i beznerwowo :)
OdpowiedzUsuńFakt, mówiłaś, że G. będzie powtarzał 1 klasę !
Brzmi fajnie :*