wtorek, 27 września 2016

270/366

Wracałam z pracy pieszo. W tym cieple, z białym obłokami na błękitnym niebie, z Zaspą raźno przebierającą łapami. Uwielbiam te spacery, uwielbiam przy takiej pogodzie, którą odbieram jako wielki dar od losu. I naprawdę czułam się lekko i szczęśliwie.
Wieczorem włączyłam Trójkę. Rozmowa z twórcami i aktorami filmu "Ostatnia rodzina". Lektura książki mnie poraziła, pogryzła trzewia. A później przypomnienie ostatniej audycji Tomasza Beksińskiego. Muzyka, którą prezentował to nigdy nie była moja bajka. Potrafiłam docenić klimat jaki tworzył, otoczkę, słowa, opowieści. Ale muzycznie nie było nam po drodze, zapewne dlatego nigdy nie zostałam wyznawcą Beksińskiego. A jednak świadomość, że głos w eterze należy do człowieka - legendy, że płyną (oczywiste po fakcie) słowa pożegnania stworzyła klimat seansu spirytystycznego. I nawet jeśli nie poczułam zachwytu, nie poczułam się rzucona na kolana, to kolejny raz poczułam, że magia radia istnieje.

2 komentarze:

  1. Wracałam autem, gdy Anna Gacek mówiła o tych przechowanych w spadku przez Trójkę płytach, potem były wspomnienia przyjaciółki pana Tomasza, w tym o pizzy z majonezem, ale poczułam taką złość, brak zrozumienia, wręcz wściekłość jaką wywołuje we mnie akt samobójstwa, że wyłączyłam radio. Czuję się w takiej sytuacji, jakbym zderzyła się ze ścianą, taką bezsilność, która przeradza się w furię, że nie jestem w stanie się z tym konfrontować. Mam książkę Magdaleny Grzebłakowskiej tylko wciąż nie czuję się na siłach, choć chciałabym ją przeczytać zanim obejrzę film.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ojciec na to czekał, bo to było nieuchronne i dla bliskich oczywiste. i chyba nawet poczuł taki rodzaj ulgi, że już po. że koniec strachu, troski, zamartwiania się.
      zastanawiają mnie głosy, że nikt nie potrafił mu pomóc, gdzie byli przyjaciele, itp. A ja nie mam wrażenie, że to było wyjście z określonej sytuacji. to jakby wyjście naprzeciw fascynacji śmiercią, chęć jej bliskiego poznania, dotknięcia. nie mam przekonania, że za tym krokiem stało nieszczęśliwe życie, brak innego wyjścia. nie wiem, czy to był rozpaczliwy krok kończący udrękę. ale czy kiedykolwiek wiemy coś o motywie? trochę mnie zastanawia to wciąganie Tomasza na piedestał, robienie z niego męczennika. zupełnie inaczej go odebrałam.
      a książka jest bardzo warta lektury. bardzo. zaskoczyło mnie to, jak pogodnym, dowcipnym człowiekiem był Zdzisław Beksiński.

      Usuń