Nie spóźniliśmy się na trening, co naprawdę jest wyczynem kiedy w ciągu pół godziny trzeba przejechać przez zakorkowane ulice, odstać w kolejce na zamkniętym przejeździe kolejowym i jeszcze w samochodzie przebrać dziecko w rynsztunek treningowy.
No i przyszedł przelew. Czyli nareszcie skończyliśmy wielką realizację, która generowała masę uwag, problemów i reklamacji. Zasłużyłam na książkę, ale... nie wiem, którą wybrać a zdrowy rozsądek nie pozwala mi wybrać wszystkich sześciu, które mam w koszyku. No i buty. Buty na jesień bo ulubione sztyblety sprzed dwóch lat prezentują istny obraz nędzy i rozpaczy. Jejku, jakie to fajne poczucie (chociaż chwilowe), że można.
Żadne buty ani książki, tylko bilet do Hollywood :D
OdpowiedzUsuń